piątek, 11 listopada 2016

Rozdział 2 - Współczesny książę z bajki

13 czerwca 2016, Nowy Jork

*Emma*

Mrużąc oczy w porannym świetle, niestrudzenie wdzierającym się do pokoju przez kremowe żaluzje, sięgnęłam na szafkę nocną po telefon. Podświetliłam ekran i zerknęłam na godzinę. Było zaledwie kilka minut po ósmej. Słońce wzeszło już dawno, pozostawiając miasto skąpane w ciepłych, intensywnych promieniach. Przeciągnęłam się i przetarłam twarz dłońmi. Nigdy nie lubiłam długo leżeć w łóżku. Powinnam teraz ogarnąć przynajmniej trzy rozdziały z podręcznika, zrobić notatki, skończyć pisać pracę... Sporo tego, a czasu coraz mniej. Och, gdyby doba mogła mieć więcej niż 24 godziny... Leniwie powlokłam się do łazienki połączonej drzwiami z sypialnią, szybko wzięłam odświeżający prysznic i spięłam włosy w luźny kok. Teraz czas na randkę z książkami. Oh, yeah.


 Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek telefonu, a dokładniej remix znanej piosenki Ellie Goulding - "Love me like you do". Na ekranie wyświetlał się numer prywatny. Z wahaniem przesunęłam palcem po zielonym pasku i podniosłam komórkę do ucha.
- Tak?
- Hej mała. - Usłyszałam uwodzicielski głos Christiana.
- Hej duży. - odcięłam się z niemądrym uśmiechem na twarzy.
- Widzę, że humorek ci dopisuje. Bardzo mnie to cieszy.
- Doprawdy?
- Owszem panno Davis. Mam pewną propozycję.
Cholera, nie pamiętam żebym podawała mu swoje nazwisko. Mam nadzieję, że sprawdził je na Facebooku. No a gdzie indziej mógłby je znaleźć? Chyba muszę przestać go traktować jak jakiegoś gangstera z zapędami prześladowczymi. Naczytałam się za dużo kryminałów...
- Hm?
- Może pójdziemy na jakiś spacer? Mógłbym po ciebie przyjechać, koło piątej.
- Jasne, czemu nie. - A może powinnam to jeszcze przemyśleć?
- Super. Więc do zobaczenia.
- Do zobaczenia... - wymamrotałam i zakończyłam rozmowę.
Czy ten seksowny drań właśnie zaprosił mnie na randkę? Na którą się zgodziłam? Jęknęłam w duchu. Nie mogłam pozbyć się przeczucia, że to nie jest facet dla mnie, ale jednocześnie mnie pociągał. Było w nim coś tajemniczego, nawet mrocznego. I ja za wszelką cenę chciałam się dowiedzieć co to jest. Do piątej miałam jeszcze sporo czasu, a że przez Christiana całkiem straciłam zainteresowanie książkami, postanowiłam umówić się z Sam. Samantha Louis jest moją najlepszą przyjaciółką odkąd miałyśmy po pięć lat i bawiłyśmy się razem w księżniczki na placu zabaw, koło jej domu. Udawałyśmy, że domek na drabinkach to nasza zamknięta wieża i tylko książę mógł nas uratować. Problem w tym, że księcia nigdy nie znalazłyśmy. Jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam.


Odebrała po kilku sygnałach i ustaliłyśmy, że spotkamy się w galerii Flowerfields na Manhattanie. Kiedy dotarłam na miejsce, dziewczyna już na mnie czekała.
- Emma! - zawołała i rzuciła mi się na szyję.
- Hej Sam. - uścisnęłam ją szybko. - Starbucks?
- Tradycyjnie. - Posłała mi uśmiech.
Zamówiłyśmy latte i rozsiadłyśmy się na wygodnych kanapach.
- No to opowiadaj.
Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Przecież widzę, że coś się stało. Słucham.
- Za dobrze mnie znasz... - Przewróciłam oczami. - Poznałam kogoś.
- Och?
Streściłam jej wczorajszy wieczór.
- Nie wierzę, że Garry cię uderzył. Co za debil! Ale ten Christian to chyba jakiś książę z bajki, hm? - Mrugnęła do mnie porozumiewawczo.
- Bardziej mi przypomina mrocznego rycerza... - wyznałam cicho.
Sam milczała, najpewniej trawiąc informacje. - Wygląd to tylko opakowanie, spróbuj go bliżej poznać i wtedy zdecydujesz. - powiedziała w  końcu. - Wiesz, że możesz na mnie liczyć, prawda?
- Tak, wiem. Dzięki. - Uśmiechnęłam się słabo.
 Po rozmowie z przyjaciółką czułam się znacznie lepiej, mimo że nadal targały mną wątpliwości.

***
 Zegar wskazywał już trzecią, najwyższy czas się zbierać. Ułożyłam włosy, zrobiłam delikatny makijaż, a następnie założyłam jasnoniebieskie rurki, białą bluzkę i baletki ozdobione małymi kokardkami. Uznałam, że całość, jak na mnie, prezentuje się całkiem w porządku. Zamknęłam mieszkanie i zjechałam windą na parter. Po głowie krążyło mi milion myśli. W końcu wyszłam na zewnątrz, nerwowo się rozglądając. Christiana ani śladu. Założyłam ramiona. Nagle ktoś zakrył mi oczy.
- Zgadnij kto to!
Zaskoczona wciągnęłam powietrze i już miałam zacząć krzyczeć, kiedy dotarło do mnie, że to nie żaden przestępca. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
- Chris, przestraszyłeś mnie!
Zdjął ręce z mojej twarzy i stanął przede mną. - Oj wybacz, nie chciałem. - Uśmiechnął się przepraszająco.
Przewróciłam oczami. - W porządku.
- To jedziemy?
Rozejrzałam się za jakimś pasującym do niego samochodem.
- Nie jestem autem. - oznajmił, jakby czytał mi w myślach. Uniosłam pytająco brwi. Christian uśmiechnął się i wskazał na zaparkowany niedaleko motocykl. Piękny, czarno-srebrny i śmiertelnie niebezpieczny ścigacz. Opadła mi szczęka.
- Ty...umiesz tym jeździć...? - wyjąkałam.
- Oczywiście, że umiem. Ścigam się zawodowo.
- Och. No cóż, to faktycznie dalekie od medycyny.
Uśmiechnął się szeroko i podprowadził mnie do tej piekielnej maszyny.
- Pomóc? - spytał, widząc że siłuję się z zapięciem od kasku.
- Jakbyś mógł... -
Zdjął mi go, odsunął włosy do tyłu i ponownie założył, regulując pasek z klamerką.
- Nie za mocno?
- Jest okay...
- Okay.


Pomógł mi wsiąść na motocykl, a następnie wskoczył przede mnie. Nie wiedziałam co zrobić z rękami, czego się przytrzymać. Christian chyba to wyczuł, bo złapał moje dłonie i położył je na swoim brzuchu tak, że obejmowałam go ramionami w talii.
- Trzymaj się mocno mała. - podpowiedział i ruszył, jak błyskawica przecinając kolejne ulice. Budynki rozmazywały mi się przed oczami, a serce podeszło do gardła. Przytuliłam się mocniej do jego pleców i zacisnęłam powieki.
- Hej, wiem, że jestem boski, ale jesteśmy już na miejscu. - oznajmił żartobliwie.
Uświadomiłam sobie, że nadal trzymam go w kurczowym uścisku. Zawstydzona rozluźniłam ramiona, a on się przeciągnął.
- Jeździsz jak wariat! - zawołałam z wyrzutem.
- Wiele osób mi to mówiło. - Uśmiechnął się dumny z siebie. - Chodźmy.
Wziął mnie za rękę i po krótkim spacerze dotarliśmy na piękną łąkę. Letnia, żółto-zielona trawa bujała się na delikatnym wietrze. Niedaleko znajdowało się jezioro, osłonięte zewsząd długimi łodygami trzciny. Widok zapierał dech w piersiach.
- Podoba ci się? - spytał niepewnie.
- Tu jest przepięknie... Tak spokojnie. - szepnęłam oczarowana.
- O, tak. Często tu przyjeżdżam, żeby pomyśleć.
Skupiłam wzrok na jego profilu. Wyraźnie zarysowana szczęka, wysokie kości policzkowe, prosty nos, pełne usta... I ta urocza, rozczochrana czupryna. "Wygląd to tylko opakowanie. Spróbuj go poznać."
- Christian? - zaczęłam nieśmiało.
- Tak? - Odwrócił głowę w moją stronę.
- Opowiesz mi coś o sobie? - spytałam nieśmiało.
Zmarszczył brwi. - Co chcesz wiedzieć? - rzucił z roztargnieniem.
- Wszystko. - Uśmiechnęłam się szeroko.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - mruknął. Starał się zachować powagę, ale rozbawione, błękitne spojrzenie go zdradzało.
- Dobra, nie zmieniaj tematu.
Przewrócił oczami. - Ścigam się zawodowo odkąd skończyłem siedemnaście lat. Trenuję boks i kick-boxing. - Wzruszył ramionami. - Mieszkam z kumplem i jego dziewczyną, chyba tyle. A ty?
- Studiuję psychologię. Odkąd moja mama zginęła w wypadku samochodowym w Seattle, muszę radzić sobie sama. Ojciec odszedł od nas kiedy miałam dwanaście lat i wtedy ostatni raz go widziałam. Ogółem moje życie nie jest ani zbyt łatwe, ani zbyt ciekawe.
- Przykro mi z powodu twoich rodziców... - W jego oczach dostrzegłam błysk zrozumienia, ale coś mi mówiło, żeby go o to nie wypytywać. - A przyjaciele? Jakieś zainteresowania?
- Mam najlepszą przyjaciółkę Samanthę, jak byłam młodsza jeździłam konno i grałam na pianinie, ale później miało miejsce...kilka rzeczy i to rzuciłam. Aktualnie skupiam się na szkole.
- Więc pani psycholog? - Uśmiechnął się ironicznie.
- Ej! To bardzo poważny zawód! - Uderzyłam go w ramię, a on się zaśmiał.
- Bardzo poważny, bardzo. - Pokiwał głową.  Przewróciłam oczami.

 ***

 - Dziękuję, że mnie tu zabrałeś. - szepnęłam. Siedzieliśmy obok siebie nad samym brzegiem jeziora. Wokół cisza, spokój, tylko my i cykające świerszcze. Nie chce się wierzyć, że to niecałe kilkanaście kilometrów od tętniącego życiem Nowego Jorku, gdzie zawsze jest jeden wielki huk i hałas. Nowy Jork... Miasto, które nigdy nie zasypia.
- Pierwszy, ale nie ostatni raz. - oznajmił tajemniczym głosem. Niesamowite. Poznałam tego chłopaka wczoraj wieczorem, a czułam się jakbym go znała całe życie. Oparłam głowę na jego barku i pozwoliłam, żeby objął mnie ramieniem.
- Może pojedziemy do mnie i obejrzymy jakiś film? - zaproponował, przerywając ciszę i moje rozmyślanie.
- Chętnie... Ale za chwilę, tu jest tak ładnie...
- Za chwilę to ty będziesz chora. - Zdjął kurtkę i zarzucił mi na ramiona. Otuliłam się nią ciaśniej i zatonęłam w intensywnym zapachu jego perfum.
- Dzięki.
Kiwnął tylko głową, nie odrywając wzroku od grafitowej tafli jeziora. Nagle zadzwonił jego telefon. Zerknął na wyświetlacz i zaklął pod nosem.
- Co chcesz... Co?! ... Kiedy?! ... Jasna cholera! ... Tak. ... Tak. ... Już jadę. - Rozłączył się i wsunął telefon do kieszeni. - Musimy wracać...
- Coś się stało?
- Nic takiego, po prostu Ethan rozwalił moje Lamborghini. - Widziałam po nim, że kłamie.
- Jaki Ethan? Masz Lamborghini?!
Zerwałam się z trawy i ruszyłam, próbując nadążyć za jego długimi krokami.
- Ethan, mój kumpel. I tak, mam Lamborghini, albo przynajmniej miałem, ale wolę Audi. - powiedział, zakładając mi kask.
Ruszyliśmy jeszcze szybciej, niż poprzednio, ale tym razem nie zamknęłam oczu.


________________________________

Hej wszystkim! :)))
Rozdział drugi może nie należy do tych najbardziej interesujących i pełnych zwrotów akcji, ale mogę Was zapewnić, że to cisza przed burzą, bo niedługo się podzieje, aj podzieje. :))) Przede wszystkim dowiecie się, jaką to wspaniałą "funkcję" sprawuje nasz Chris i do czego doprowadzi jego znajomość z Emm.
Ze spraw bardziej organizacyjnych, a konkretnie: kiedy będą nowe rozdziały? Myślę, że najczęściej będę je wstawiać w weekendy wieczorem, bo wtedy mam czas na zabawę z blogiem. :D (Ilość nauki w liceum? Nikomu nie polecam...) Niedługo zaktualizuję też zakładkę "Bohaterowie" i tam będziecie mogli dowiedzieć się czegoś więcej o postaciach z opowiadania, ale o tym będę Was jeszcze informować.
Jeśli przeczytaliście rozdział i Wam się spodobał (bądź nie) napiszcie w komentarzu co o nim sądzicie. Może macie jakieś rady dla początkującej blogerki, pytania? ;) Każda Wasza aktywność na blogu jest dla mnie czymś, co wyjątkowo poprawia humor i motywuje do dalszego pisania. :D Dobra, już nie przynudzam. :)
Do następnego <3
Little M.


4 komentarze:

  1. Przez ciebię zarywam nockę, możesz czuć się winna :D Rozdział 2 nie zawiódł, jest równie ciekawy co piwerszy. Czekam na trzeci ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że warto było ją zarwać haha ;D

      Usuń
  2. Ciekawy rozdział :p Zarabiający plusy, bo wspomniałam o czymś o czym kocham. MOTORY xD Samochody tyż mogą się zaliczyć :p Dużo o tym wiesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kocham motory :D Zresztą chyba łatwo się domyślić XD

      Usuń