wtorek, 8 listopada 2016

Rozdział 1 - I look and stare so deep in your eyes...

12 czerwca, 2016, Nowy Jork

*Emma*

Dzisiejszy dzień niczym nie różnił się od poprzedniego, poprzedniego i jeszcze kilku wcześniejszych. A szkoda. Wylegiwałam się na kanapie obłożona stosem podręczników, grubymi zeszytami i milionem notatek. W końcu wielkimi krokami zbliżał się egzamin. Drugi rok studiów już za mną. Obfitował w sukcesy, nieliczne niepowodzenia, chwile szczęśliwe, ale także te pełne łez. Był to rok niesamowitych kontrastów i sprzecznych uczuć. A jeśli idzie o uczucia... Nawet nie zauważyłam kiedy moje myśli uciekły w stronę Garrego. Garry... Kolejny były chłopak do kolekcji tych, którzy chcieli za dużo. Westchnęłam ciężko i ogarnięta nagłą złością z trzaskiem zamknęłam książkę. To z pewnością nie był mój dzień. Nie umiałam się skupić na niczym, poza tym debilem. Tak bezproduktywna nauka nie miała żadnego sensu. Nic nie zapamiętam. Postanowiłam choć trochę poprawić sobie humor i wyjść do jakiegoś fajnego pubu. W Nowym Jorku były ich setki, a te na Manhattanie cieszyły się największą popularnością. Zwlokłam się z kanapy i leniwym krokiem udałam się w stronę łazienki. Stojąc przed wielkim lustrem zawieszonym nad umywalką, przetaksowałam wzrokiem swoją twarz. Drobna brunetka po drugiej stronie spojrzała na mnie smutno. Miała zaczerwienione oczy, podpuchnięte powieki i zdecydowanie zbyt bladą cerę. Raczej sporo brakowało jej do współczesnego ideału piękna... Z westchnieniem zabrałam się do nakładania makijażu. Nie był zbyt mocny i efektownie podkreślał moje duże oczy, jednocześnie zasłaniając skutki kilku przepłakanych nocy. Uśmiechnęłam się lekko do swojego odbicia, ale wyszedł z tego raczej krzywy grymas. Kiepska ze mnie aktorka... Wróciłam do sypialni wybrać sukienkę. Padło na małą czarną. Niby nic specjalnego, a i tak zawsze dobrze wygląda. Zgarnęłam do torebki kilka rzeczy i wyszłam z mieszkania. Dotarcie do Energy, jednego z najbardziej prestiżowych klubów nocnych w Nowym Jorku zajęło mi mniej niż 15 minut. Zalety mieszkania w centrum miasta. Na wejściu powitał mnie wielki mięśniak obrzydliwie śliniący się do każdej dziewczyny, a zaraz za nim chmura pachnącego, sztucznego dymu. Fuj. Nigdy nie zrozumiem co ludzie w nim widzą. Usiadłam na wysokim stołku przy barze i zamówiłam drinka. Rzadko piję. Nie lubię alkoholu. Jego smak przywołuje wspomnienia, które od dawna bardzo chciałabym wyrzucić z pamięci. Odsunęłam przykre myśli i rzuciłam okiem na parkiet - mnóstwo par zatraconych w dynamicznym beacie. Momentalnie poczułam piekące łzy pod powiekami i paskudny ucisk gdzieś głęboko w klatce piersiowej. Dlaczego tak ciężko jest znaleźć tę właściwą osobę? Odwróciłam wzrok i utkwiłam w do połowy opróżnionym kieliszku Jacka Daniels'a. Wódka jest obrzydliwa.
- Czemu taka śliczna dziewczyna siedzi sama przy barze? - Usłyszałam za sobą. Uniosłam głowę i zamrugałam kilkakrotnie, żeby upewnić się, że niczego sobie nie wyobraziłam. Nade mną stał wysoki chłopak w dopasowanych jeansach, opiętym na klatce piersiowej i szerokich barkach czarnym T-shircie i skórzanej kurtce. Gęste, czarne włosy opadały mu niesfornie na czoło, a w intensywnie błękitnych oczach tańczyły iskierki rozbawienia. Był cholernie przystojnym - jak sądzę - typem niegrzecznego chłopca z szemranej dzielnicy, wyrywającym puste laski na seksowny wizerunek bad boy'a.
- Skoro siedzi sama to najwyraźniej nie ma ochoty na towarzystwo - burknęłam w odpowiedzi. Tylko jego mi jeszcze brakowało...
Brunet posłał mi olśniewający uśmiech.
- Och, myślę, że wręcz przeciwnie. - Przywołał barmana i zamówił brandy. - Tak w ogóle jestem Christian, ale od dziś możesz nazywać mnie swoim księciem.
Westchnęłam ciężko. Namolny typ. Trudno będzie się go pozbyć.
- Emma. - rzuciłam obojętnie.
- Piękne imię dla pięknej dziewczyny. - oznajmił z szelmowskim uśmiechem.
Ugh...
- Słuchaj koleś, kilka dni temu rzucił mnie chłopak. Kolejny. Naprawdę nie jestem w nastroju na twoje gierki, więc z łaski swojej daj mi spokój i idź bajerować gdzie indziej. - warknęłam. Nie da się ukryć, że wypity kieliszek dodał mi odwagi, poza tym musiałam jakoś dać upust zżerającym mnie nerwom.
- Skoro cię zostawił, to był frajerem, nie warto się nim przejmować.
- Żeby to było takie proste. - fuknęłam. Za kogo on się niby ma?! Nie dość, że podrywacz to jeszcze bezczelny.
- Jest. Zatańcz ze mną.
- Nie.
- Ale czemu? Nie podobam ci się? - spytał z żartobliwym uśmieszkiem.
- Nie znam cię.
- Mała, właśnie to należy zmienić. No chodź, jeden taniec. - przekonywał.
W sumie, co mi szkodzi. Gorzej i tak nie będę się czuć. Z wahaniem podałam mu dłoń.
- Wiedziałem, że dasz się przekonać.
- Jeszcze mogę zmienić zdanie...
- Nie sądzę.
Christian przyciągnął mnie do siebie w chwili, gdy z głośników huknęła klubowa wersja przeboju Beyonce - "Crazy in love". Pierwszy raz widziałam faceta, który tańczył tak dobrze. Z jego ruchów i postawy biła niezachwiana pewność siebie, a dodając do tego świetne poczucie rytmu... Nieźle. Wszystkie laski obcinały go wzrokiem. "I look and stare so deep in your eyes..." Po raz kolejny napotkałam zadziorne spojrzenie jego niebieskich oczu. Teraz wydawały się być wręcz szafirowe. Poczułam jak płoną mi policzki, a ten drań tylko uśmiechał się arogancko."Your touch got me looking so crazy right now..."  W co ja właśnie wdepnęłam?
Kiedy wybrzmiały ostatnie akordy piosenki, Christian zwinnie doprowadził nas do baru, z wprawą lawirując między ludźmi.
- Mogę ci postawić drinka? - spytał.
- Nic mocnego. - zaznaczyłam od razu. Tylko tego brakuje, żebym dała się upić jak ostatnia ofiara, a potem wylądowała w łóżku z facetem, którego znam pół godziny.
- Na życzenie. - Odwrócił się i przekazał coś barmanowi. Uśmiechnęłam się niepewnie. Chyba źle go oceniłam, nie jest takim dupkiem, za jakiego go miałam. Chyba. Ale to nie zmienia faktu, że strasznie mnie onieśmiela.
Gdy dopijałam drugi kieliszek w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. "Przestań pić. Koniec." Wstałam i poprawiłam sukienkę.
- Naprawdę miło się z tobą rozmawiało, ale muszę już iść. - powiedziałam z wahaniem.
- Tak wcześnie? Uch, okay... Odprowadzić cię? - Nie wydawał się być zachwycony tym, że go opuszczam.
- Dzięki, nie trzeba. Mieszkam niedaleko. - Wolałam, żeby mój adres pozostał dla niego tajemnicą. Tak na wszelki wypadek.
- Jak chcesz. A dostanę chociaż twój numer?
I znowu ten przekorny uśmiech. Numer zawsze mogę zmienić, tak? Wyjęłam z torebki notatnik, wyrwałam z niego różową karteczkę i po chwili wahania ostatecznie zapisałam szereg cyfr.
- Dzięki, na pewno z niego skorzystam.
- Nie daję gwarancji, że odbiorę.
- Odbierzesz.
- Ta, zobaczymy.
- Dobra.
- Dobra.
Te dwa słowa zawisły między nami w powietrzu. Uśmiechnęłam się sarkastycznie i wyszłam z klubu. Christian był strasznie denerwujący, ale jednocześnie uroczy. Miał w sobie to "coś". Jego zachowanie przywodziło mi na myśl zbuntowanego nastolatka, tyle że w tym pozytywnym aspekcie. O ile taki w ogóle istniał.
Kilka przecznic dalej ktoś zastąpił mi drogę. Zamarłam.

***

Cofnęłam się o krok, gdy moje oczy napotkały lodowate spojrzenie Garrego. 
- Wybierasz się gdzieś? - spytał, a jego twarz wykrzywił szyderczy uśmieszek. 
Stała spanikowana, jakby nogi wrosły mi w chodnik. Nigdy nie widziałam go takiego.
- Tak myślałem. - Zbliżył się do mnie. - Nie waż się choćby ruszyć. - syknął.
Coś we mnie drgnęło i zerwałam się do ucieczki. Niestety, był szybszy i silniejszy. Dogonił mnie w kilka sekund, brutalnie łapiąc za ramiona.
- Gdzie suko?! Chyba ci ku*wa kazałem stać spokojnie?! - Wymierzył mi mocny cios pięścią. 
Ledwo utrzymując się na nogach, przycisnęłam dłoń do piekącego policzka. Pod palcami poczułam gorące łzy. Garry ponownie podszedł, zamachnął się... I nagle coś, lub raczej ktoś błyskawicznie przewrócił go na chodnik.
- Dziewczyny bijesz cioto pieprzona?! - Usłyszałam znajomy głos. Christian. Było jasne, że trenuje boks, czy jakieś inne sztuki walki. Wymierzał Garremu kolejne ciosy z cholerną precyzją, przeplatając je ze stekiem wyzwisk i przekleństw. 
Garry próbował się bronić, ale nie miał z nim najmniejszych szans. Kiedy tylko udało mu się uwolnić, wziął nogi zapas, rzucając za sobą niewyraźne groźby.
Christian klęknął przy mnie i położył mi dłoń na kolanie. Nawet nie wiem, kiedy nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
- Wszystko okay? Możesz wstać? - spytał cicho.
- Mhm... - wymamrotałam i z jego pomocą podniosłam się z ziemi.
- Kto to był?
- Garry... Mój były... Ja... Ja nie wiem, co w niego wstąpiło...
Chłopak delikatnie uniósł mi głowę i uważnie przyjrzał się spuchniętemu policzkowi.
- Nie wygląda za fajnie, ale to nic poważnego. Uwierz mi, znam się na tym. - Uśmiechnął się krzepiąco.
- Studiujesz medycynę?- zdziwiłam się. Na przyszłego pana doktora to on mi nie wygląda. 
Christian pokręcił tylko głową. I to chyba na tyle informacji o tym, czym się zajmuje.
- Odprowadzę cię. - zaproponował po chwili milczenia.
- W porządku. - szepnęłam. Nie chciałam się z nim sprzeczać, poza tym Garry wciąż mógł kręcić się po okolicy. Chociaż wątpię, żeby jeszcze kiedyś się do mnie zbliżył po takim łomocie, jaki spuścił mu Chris.
Ruszyliśmy w milczeniu. Odezwałam się dopiero, kiedy zaszliśmy pod mój apartamentowiec.
- Uchm... To tutaj... Dziękuję ci za wszystko. Gdyby nie ty to... - urwałam, gdy poczułam, że zaraz się rozpłaczę.
- Hej, nie masz za co... - Christian uśmiechnął się lekko. Wydawał się zakłopotany, jakby nie był przyzwyczajony, że ktoś mu za coś dziękuje. A może nie jest...?
Ogarnięta nagłym impulsem, objęłam go w talii i przytuliłam policzek do zimnego materiału skórzanej kurtki. Chyba go zaskoczyłam, bo dopiero po chwili przyciągnął mnie bliżej.
- Naprawdę dziękuję... - wymamrotałam, odsuwając się od niego. Dam sobie rękę uciąć, że jestem cała czerwona.
- Naprawdę nie ma sprawy. -  zapewnił lekkim tonem. - Zamiataj do domu, bo jeszcze się przeziębisz. Niedługo dam o sobie znać.
W jego oczach błyszczała obietnica, a usta wygiął w krzywym, uroczym uśmieszku.
- Masz rację. - Zrobiło się naprawdę chłodno. - Więc do zobaczenia?
- Jak najbardziej maleńka.
Pokiwałam głową i skierowałam się do drzwi budynku. Och, ten wieczór był... ciekawy. Tak, to całkiem trafione określenie. Kiedy w końcu udało mi się zasnąć, śniłam o pełnym obietnicy uśmiechu i niesamowitych, błękitnych oczach.

***

*Christian*

Gdy Emma zniknęła mi z oczu, zawróciłem do domu. Fajna z niej laska. Ładna, zgrabna. Będzie moja. Uśmiechnąłem się pod nosem. Połknęła haczyk, jak zresztą każda. Nic nowego. Wiem, że jestem przystojny, wiem jak działam na laski i wiem jak to wykorzystać. Czy to coś złego? Nie sądzę. Teraz pewnie mam u niej plusa za spławienie tego frajera. Cwel pieprzony. Może i taktuję dziewczyny przedmiotowo, ale nigdy żadnej nie uderzyłem. Bicie się ze słabszymi, mniejszymi ode mnie o połowę osobami jest poniżej mojej godności. Równie dobrze mógłbym uderzyć dziecko.
Kopniakiem zatrzasnąłem za sobą drzwi o domu.
- No jesteś wreszcie! - krzyknął z kuchni Ethan, mój najlepszy kumpel. Mieszkamy razem od lat, a niedawno dołączyła do nas jego dziewczyna.
- Ano jestem. - Zajrzałem do pomieszczenia i wyszczerzyłem się do niego.
Eth pokręcił głową z dezaprobatą.
- Blake, to nie jest dziewczyna dla ciebie... 
Co? Widział mnie z Emmą? No nie... Teraz przez pół godziny będzie mi prawił morały.
- Oczywiście, że tak. Każda jest dla mnie.
- Nie wyglądała mi na jedną z dziwek, z którymi masz w zwyczaju się spotykać.
- W życiu trzeba spróbować wszystkiego, no nie? - Posłałem mu arogancki uśmiech.
- Tylko ją skrzywdzisz...
- I co mnie to obchodzi? Ma być moja i będzie.
Ethan westchnął ciężko. - Nie przegadam ci, nie? - spytał.
- Nope. - Założyłem ramiona i spojrzałem na niego hardo.
Naszą rozmowę przerwała Sarah, wcześniej wspomniana dziewczyna Casasa. Podeszła do niego i objęła go w pasie,a on ją przytulił.
- Co tak zamilkliście? Przeszkodziłam? - spytała, patrząc na Ethana.
Uniosłem brwi. W mojej głowie pojawiła się niechciana myśl, że kiedy Emma tak dziś zrobiła...spodobało mi się... Nie, wcale nie. Nie znoszę tulenia, miziania i innych takich pierdół. To nie w moim stylu.
- Idę spać, dobranoc. - wtrąciłem szybko i wyszedłem. Tak naprawdę, po prostu nie miałem ochoty oglądać jak się do siebie kleją. Zupełnie nie rozumiałem tego zafascynowania Ethana waniliowym związkiem. Dla mnie liczył się dobry, jednorazowy seks z ładną panną. Nigdy nie spałem z tą samą laską dwa razy. Po pierwsze - lubiłem je zmieniać, po drugie - nie narzekałem na brak chętnych i po trzecie - nie chciałem, żeby się do mnie przywiązały. To później tylko problem. Szczerze mówiąc, myślałem, że tę noc spędzę z Emmą, a tu proszę. Okazała się być zupełnie odporna na moje podrywy. Niby widziałem po niej, że się jej podobam, ale starała się tego nie okazywać. No cóż, ja się tak łatwo nie poddaję. Póki jej nie zdobędę, żadnych innych dziwek. Tak, to dobra motywacja. Uśmiechnąłem się pod nosem. Czas, start... Sięgnąłem po telefon i wybrałem jej numer.

Do: Emma
Jak się czujesz mała? ;) C.

I wyślij. Odpowiedź nadeszła niebawem.

Od: Emma
Całkiem nieźle, dzięki

Więc nadal trzyma dystans.

Do: Emma
Jest późno, idź spać. Zadzwonię jutro.

Od: Emma
Ależ ty apodyktyczny. ;) W takim razie do jutra.

Apodyktyczny, co? Jak najbardziej. Tego ode mnie wymagało moje zajęcie i moja pozycja. Nie znosiłem jakichkolwiek sprzeciwów. W zasadzie liczyłem się tylko ze zdaniem Ethana i jeszcze kilku innych osób. Gdybym dał sobie wejść na głowę, nigdy nic bym nie osiągnął. 
Odłożyłem telefon na szafkę i zgasiłem światło. Nagle do mojej głowy wpadł zajebisty pomysł. Emma będzie moja.

*** 



_________________________

Hej :) Dotrwaliście do końca? Jeśli czytacie tą notkę to najwyraźniej tak. :D 
Właśnie poznaliście Emmę, jak się pewnie domyślacie, ważną postać w tym opowiadaniu. To właśnie z perspektywy jej i Chrisa najczęściej będę pisać rozdziały.
Chris pokazał swoją prawdziwą twarz? A może tylko zgrywa twardziela? Emma mu ulegnie? Na te i inne pytania poznacie odpowiedź... No, jak poznacie to poznacie. ;) 
Jeśli macie jakieś pytania, uwagi, rozdział Wam się spodobał lub Was zawiódł, opiszcie to wszystko w komentarzach. Chętnie przeczytam i na wszystkie odpowiem. :) Tymczasem do następnego!
Buziaki ;*
Little M.




5 komentarzy:

  1. Jasne ze się spodobało, rzadko czytam książki, bo jakoś wolę robić inne rzeczy, mam wiele hobby, do których nie należy czytanie książek, ale twoją książkę z chęcią bym przeczytał ;) wciągnąłem się i czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze jedno pytanko, czy wydarzenia z rozdziału pierwszego działy się miesiąc przed wydarzeniami z prologu? Czy to jakaś mała pomyłka? :)

      Usuń
    2. Faktycznie, wkradła się mała pomyłka;) Dzięki za uwagę, już poprawione. Wydarzenia mają miejsce w czerwcu :D
      Dziękuję za kom <3

      Usuń
  2. Hehe :3 Podziwiam, na prawdę podziwiam tego bloga jak i wspaniałą wyobraźnię twórczyni <3

    OdpowiedzUsuń