*Christian*
Zatrzasnąłem
drzwi od strony pasażera i usiadłem za kierownicą. Emma skuliła się na
fotelu obok, szczelnie okrywając się moją kurtką. Wydawała się w niej
taka malutka i bezbronna. Splątane, ciemne loki opadły jej na ramiona, a
makijaż rozmazał się, ukazując delikatne, dziewczęce rysy twarzy.
Ścisnęło mnie w piersi, gdy na nią spojrzałem. Od naszego rozstania nie
minęło wiele czasu, ale to był chyba najgorszy czas w moim życiu. Czułem
się, jakby ktoś odciął mi dopływ powietrza. Dusiłem się własną
rozpaczą. Z trudem oderwałem wzrok od Emmy i przekręciłem kluczyk w stacyjce, a silnik warknął cichutko i auto potoczyło się po asfalcie.
Zdjąłem jedną dłoń z kierownicy i niepewnie wziąłem dziewczynę za rękę.
Uścisnęła ją mocno i posłała mi spojrzenie tak pełne bólu, że żołądek
podszedł mi do gardła. Co tam się do cholery stało... Wracałem właśnie
ze spotkania, ale na głównej był taki korek, że wybrałem nieco dłuższą
drogę wiodącą przez czarną strefę. Mało kto się tam zapuszczał,
szczególnie w nocy, dlatego gdy zobaczyłem Emmę uciekającą przed jakimiś
typami, byłem pewien, że z tęsknoty poprzewracało mi się we łbie i mam
halucynacje. Pokręciłem z niedowierzaniem głową i wjechałem na podjazd
pod domem. Wypatrywałem jej na ulicy każdego pieprzonego dnia. W życiu
bym nie pomyślał, że spotkamy się ponownie w takich okolicznościach.
Bardzo nieprzyjemnych okolicznościach. W duchu dziękowałem Bogu na
nowojorskie korki. Gdyby nie one, cholera wie co by się stało z Emmą.
Zaniosłem ją do swojej sypialni na górze i położyłem na łóżku.
-
Opowiesz mi co się stało? - spytałem łagodnie. Przysunęła się do mnie i
ufnie oparła głowę na moim ramieniu. Objąłem ją lekko.
-
Jestem taka głupia Chris. - jęknęła, kończąc opowieść. - Jestem
największą idiotką w Nowym Jorku...albo i w Stanach. - wyszeptała przez
łzy. Czułem, że nie do końca chodziło jej o dzisiejszy wieczór. Mówiła o
nas. Widziałem w jej oczach całą miłość i tęsknotę, i nie miałem
wątpliwości co do jej uczuć. Ale to nie była rozmowa na dzisiaj, więc
udałem, że nie dotarło do mnie prawdziwe znaczenie jej słów.
-
Fakt, to nie było mądre, Emma, ale każdy popełnia błędy. - wzruszyłem
lekko ramieniem, którym jej nie obejmowałem. - Wszystko będzie dobrze,
tak? A teraz daj mi spojrzeć na tą nogę.
Skinęła głową i przesunęła się na łóżku. Delikatnie dotknąłem opuchniętej kostki, jednocześnie obserwując twarz Emmy.
- Możesz zgiąć stopę?
Poruszyła nogą i aż syknęła z bólu. - Nie bardzo... - wyszeptała ze łzami w oczach.
-
Skręcona. - stwierdziłem. - Przyniosę jakiś żel chłodzący. Do rana
opuchlizna powinna się zmniejszyć. Chcesz najpierw wziąć prysznic? -
spytałem wyciągając z szafy jej sportową torbę. - Zostawiłaś ją u mnie.
- Tak, dzięki. - uśmiechnęła się blado.
Położyłem torbę na podłodze w łazience i pomogłem Emmie tam dokuśtykać.
- Dasz sobie radę? - palnąłem bez zastanowienia. Rany, ale to głupio zabrzmiało. Jej policzki przybrały kolor dojrzałych malin.
- Tak sądzę. - uśmiechnęła się krzywo. - Ale dzięki za troskę.
Nie
mogłem powstrzymać śmiechu. - Do usług, piękna. - zawołałem wychodząc.
Usiadłem na łóżku, kręcąc z rozbawieniem głową. To był mój pierwszy
szczery uśmiech od tygodnia. Co ta dziewczyna ze mną wyrabia...
***
*Emma*
W
torbie znalazłam małą kosmetyczkę, trochę ubrań i o wiele na mnie za
duży, granatowy T-shirt Chrisa. Bez namysłu wsunęłam go przez głowę. Był
na tyle długi, że zakrywał mi tyłek, jednak nadal dotkliwie odczuwałam
brak szortów do spania. Z westchnieniem oparłam się o umywalkę i
zaczęłam rozczesywać świeżo umyte włosy. Z lustra spoglądała na mnie
zmęczona, zapłakana dziewczyna, ale od tej, którą widziałam dzisiaj
rano, odróżniała ją błyszcząca w oczach nadzieja.
Kiedy
wyszłam z łazienki, Chris już na mnie czekał. Poczułam na sobie jego
wzrok, jeszcze zanim się do niego odwróciłam. Miał na sobie szare dresy i
zgubił gdzieś podkoszulek, a włosy niesfornie opadały mu na czoło.
Odgarnął je niecierpliwym gestem. Jego spojrzenie na chwilę zatrzymało
się na moich nogach i wróciło z powrotem do piersi. Cholera. Z trudem
przełknęłam ślinę i pokuśtykałam w stronę łóżka. Chris błyskawicznie
zerwał się z miejsca i pomógł mi usiąść.
- No to
teraz musisz oddać się w ręce doktora Chrisa. - powiedział, zabawnie
poruszając brwiami. Zachichotałam mimowolnie. Zręcznie zabandażował mi
kostkę, jakby wykonywał takie opatrunki codziennie przez całe życie.
- Wow! - zawołałam z uznaniem. - Naprawdę niezła z ciebie pielęgniarka. - przyznałam.
Rzucił
mi urażone spojrzenie. - Mogę być co najwyżej seksownym lekarzem, a ty moją pielęgniarką. Piszesz się? - Mrugnął do mnie zaczepnie.
Parsknęłam śmiechem. Nie do wiary jak bardzo poprawił mi się humor,
odkąd go zobaczyłam. Czułam się jak naćpana szczęściem, a mój narkotyk
siedział teraz przede mną i patrzył mi głęboko w oczy. Uśmiech na mojej
twarzy przygasł. Poczułam ściskanie w brzuchu, a serce w mojej piersi
waliło jak oszalałe. Jak to możliwe, że doprowadzał mnie do takiego
stanu jednym spojrzeniem? Chris zaklął pod nosem i sekundę później
trzymał w dłoniach moją twarz, niecierpliwie napierając ustami na moje
wargi. Zacisnęłam dłonie na jego ramionach i oddałam pocałunek. Gdy
rozchylił moje wargi językiem, jęknęłam cicho w jego usta. Przeszedł
mnie dreszcz, a moje ciało zalała fala wcześniej nieznanych emocji. Ale
nie chciałam się wycofać, nie tym razem. Nie kiedy wilgotne wargi Chrisa
muskały moją szyję, a dłonie błądziły pod koszulką.
-
Cholera. - zaklął ponownie. - Cholera, tak bardzo cię kocham, Emma. -
wymamrotał schrypniętym głosem, między kolejnymi pocałunkami. - Nie masz
pojęcia jak bardzo cię pragnę.
Przesunęłam dłońmi po jego klatce piersiowej. Pod palcami czułam twarde, napięte mięśnie i szlaczki pojedynczych blizn.
- Masz mnie, Chris. - szepnęłam. - Masz mnie od tej imprezy w czerwcu. Kocham cię...
- Ja ciebie też. Zawsze.
- Chris, ja nigdy...
-
Shhh... Wiem. - wymruczał, uciszając mnie pocałunkiem. - Nie myśl o
tym. - Przesunął wargami po moim uchu i delikatnie przygryzł jego
płatek. - W ogóle teraz nie myśl.
Zrobiłam tak jak powiedział. Wyłączyłam myślenie. Potrafiłam już tylko czuć. I czułam go wszędzie...
***
*Christian*
Obudziły
mnie jaskrawe promienie słońca, wpadające do pokoju przez rozsunięte
żaluzje. Emma spała spokojnie, skulona w moich ramionach. Uśmiechnąłem
się pod nosem na widok czerwonych plamek, znaczących jej szyję i dekolt.
Poszliśmy spać już kiedy zaczęło świtać. To była długa noc i z
pewnością najlepsza w moim życiu. Ona jest...inna niż wszystkie
dziewczyny. Niesamowita. Czy po tym co się wczoraj wydarzyło znowu
będziemy razem? Nie mogłem się powstrzymać i delikatnie przesunąłem
palcami po jej policzku.
- Taka piękna... - wyszeptałem oczarowany. Westchnęła cicho i wtuliła się we mnie mocniej.
- Proszę, powiedz, że to nie sen. - wymamrotała w moją klatkę piersiową.
- Otwórz oczy i sprawdź, skarbie. - zachęciłem, uśmiechając się szeroko.
- Nie... Boję się, że wtedy znikniesz.
- Nigdzie się nie wybieram. - mruknąłem.
Niepewnie rozchyliła powieki i spojrzała mi w oczy.
- Hej. - szepnąłem, muskając ustami jej wargi.
- Hej... - wymruczała sennie. Jej buzię rozjaśnił szeroki uśmiech. - Nie zniknąłeś. - zachichotała.
-
I nie zniknę, póki nie będziesz tego chciała, kotku. Trzymasz moje
serce w dłoniach, naprawdę tego nie widzisz? - spytałem cicho.
- Och, Chris... Ja... Nie wiem co powiedzieć...
- Najlepiej prawdę. - podsunąłem, bawiąc się kosmykiem jej włosów.
- Kocham cię. Kocham cię tak mocno, że aż boli. - wyznała, ze ściśniętym gardłem. - Przepraszam... Ciągle cię ranię i...
- Nie. - przerwałem jej. - To ja cię ranię. Moje życie... Skończę z tym, Emma. Jedno twoje słowo i z tym skończę.
- Co? - Popatrzyła na mnie wyraźnie zaskoczona. - O czym ty mówisz?
Podparłem
się na łokciu i spojrzałem na nią z góry. - Odejdę. Jeśli tylko chcesz
możemy wyjechać w dowolne miejsce na świecie. Skończysz studia, ja
znajdę normalną pracę. Poradzimy sobie.
- Chris nie... Nie możesz... Przecież kochasz to wszystko i...
- Ale ciebie kocham bardziej. Nawet nie ma porównania. Długo o tym myślałem, Emm.
Pokręciła głową z niedowierzaniem. - Nie pozwolę ci na to. Nie chcę żebyś był przeze mnie nieszczęśliwy...
- Cholera, dziewczyno. - zaśmiałem się. - Tylko dzięki tobie jestem szczęśliwy.
Odwzajemniła
mój uśmiech, a w jej oczach zalśniły łzy. Teraz byłem już pewien, że
nie mogłem podjąć lepszej decyzji. Jeżeli mnie poprosi bez wahania rzucę
to wszystko. Przygarnąłem ją bliżej i musnąłem ustami jej szyję, a
następnie przesunąłem nosem obojczyku. Zachichotała mimowolnie. -
Łaskoczesz - pisnęła, odsuwając się ode mnie. Przycisnąłem ją do łóżka
klatką piersiową, tak że nie mogła się ruszyć.
- Chris! - zawołała, wiercąc się pode mną. - Telefon ci dzwoni!
- Akurat! - prychnąłem. - Nieładnie tak ściemniać, skarbie.
-
Nie kłamię! - Skinęła głową w stronę szafki przy łóżku, gdzie moja
komórka rozdzwonił się na dobre. Westchnąłem ciężko i sięgnąłem po nią,
uwalniając dziewczynę z uścisku. Podciągnęła kołdrę pod brodę i usiadła
koło mnie. Uważnie przesunąłem wzrokiem po jej ciele. Była śliczna.
Ciemne pasma okalały jej delikatną buzię, a ogromne, brązowe oczy
wpatrywały się we mnie z zafascynowaniem. Skradłem jej szybkiego
buziaka, zanim odebrałem połączenie od Ethana. Posłała mi rozbrajający,
szeroki uśmiech.
- Chris do jasnej kurwy! - warknął mi do ucha wściekłym głosem. - Gdzie ty jesteś?!
- W domu ? - rzuciłem pytająco, zaskoczony jego wybuchem.
- Myślałem, że coś się stało! Miałeś wczoraj być w bazie i nie wróciłeś! Co z tobą stary?!
Cholera... Potarłem palcami skronie i wziąłem głęboki oddech. Przez Emmę na śmierć zapomniałem o pracy.
-
Słuchaj, Ethan... Chodzi o Emmę. - przyznałem, wbijając wzrok w widok
za oknem. Wiatr szumiał w gałęziach drzew przed domem, a promienie
słońca składały gorące pocałunki na rozgrzanej szybie. Przełknąłem
ślinę.
- Emmę? - spytał już bardziej zdziwiony, niż zły.
- Opowiem ci wszystko później. Miała...pewien problem, a ja przez przypadek byłem w okolicy.
Zrobiło mi się zimno na samo wspomnienie wczorajszego wieczora. Nigdy więcej nie chciałem oglądać jej w takim stanie.
-
Jeśli chodzi o ciebie i Emmę to nic nie dzieje się przypadkiem. -
zauważył rozbawiony. - Tina o ciebie pytała. Byliście umówieni.
-
Tina? - powtórzyłem bezmyślnie, natrafiając na urażone spojrzenie Emmy,
która przysłuchiwała się rozmowie. Uniosła wysoko brwi, a jej policzki
zaróżowiły się lekko, jakby ze wstydu. Pomyślała o tym co wczoraj
robiliśmy, podczas kiedy ja mam niby inną dziewczynę? No nie, muszę
wyprowadzić ją z błędu, zanim mnie znienawidzi. Wyglądała na zranioną i
nie mogłem na to dłużej patrzeć. Zbyłem kumpla obietnicą szybkiej
rozmowy w najbliższym czasie i rzuciłem telefon na poduszkę. Odbił się
od niej i wylądował na podłodze. Zignorowałem to, klnąc pod nosem.
-
Nie patrz tak na mnie. - poprosiłem, ujmując twarz dziewczyny w dłonie.
- Daj mi wyjaśnić, zanim wyciągniesz błędne wnioski. Wtuliła policzek w
moją rękę i potarła nosem jej wnętrze. Przypominała mi w tej chwili
ufnie łaszącego się kotka. - Nie wyciągam żadnych wniosków Chris. -
wyszeptała. - Jestem tylko ciekawa. To z tą dziewczyną widziałam cię
wczoraj rano na ulicy? Kim ona dla ciebie jest? - spytała cicho,
głaszcząc moją dłoń.
Odetchnąłem z ulgą na dźwięk
jej spokojnego, choć lekko przestraszonego głosu. - Przyjechała do nas
na wymianę z Chicago. Uczy się u nas. - wyjaśniłem.
Powoli skinęła głową. - Czyli to twoja koleżanka? - upewniła się.
- Tak, można tak powiedzieć. Łączy nas tylko przyjacielska relacja, jeśli oto pytasz. - Uśmiechnąłem się krzywo.
Zakłopotana
odwróciła wzrok. Od razu uniosłem jej podbródek, żeby spojrzała mi w
oczy. Lubiłem, kiedy patrzyła mi w oczy. Po jej ustach błąkał się
niepewny uśmiech. Potarłem je kciukiem. Były pełne i gładkie. Idealne.
Emma zaczepnie ugryzła mnie w palec, ale nie cofnąłem dłoni, tylko się
zaśmiałem i przechyliłem głowę na bok. Rozluźniła zęby i również
zachichotała. Przesunąłem powoli palcami po szlaczku czerwonych śladów
na jej szyi.
- Wszystko w porządku? - spytałem cicho, nawiązując do dzisiejszej nocy.
-
Chyba tak... - wyszeptała, momentalnie tracąc pewność siebie. Wbiła
wzrok z nasze splecione dłonie, a na jej policzki wkradł się rumieniec.
Przyciągnąłem
ją do siebie i przytuliłem, żeby się uspokoiła. Wiem, że dla niej to
wszystko jest nowe, ale... dla mnie w pewnym sensie też. Jasne, miałem
mnóstwo lasek, które w klubie same pchały mi się na kolana, a potem do
łóżka i chciały ode mnie tego samego co ja od nich. Pieprzyliśmy się
kilka godzin w jakimś motelu i zapominaliśmy o sobie. Ale z Emmą było
inaczej. Nigdy bym nie pomyślał, że uczucia tak bardzo mogą wzmocnić
doznania. Poza tym nie miałem wcześniej porównania, bo do żadnej
dziewczyny nie czułem tego co do niej. Kiedy się zjawiła, wszystko się
zmieniło. Ja się zmieniłem. Westchnąłem cicho, chowając nos w jej
włosach i wdychając jej zapach. Mieszanka słodkich perfum i owoców była
dla mnie jak afrodyzjak. Podobno to kobiety są szczególnie wrażliwe na
zapachy, więc miałem szczerą nadzieję, że nie kobieciałem. To byłoby
straszne. I tak absurdalne, że mimowolnie się zaśmiałam. Emma odkleiła
policzek od mojej piersi i spojrzała na mnie zdezorientowana, co jeszcze
bardziej rozbudziło moją wesołość. Parsknęła szczerym śmiechem, gdy
opowiedziałem jej o mojej rozkminie.
- Uwielbiam cię Chris. - zachichotała.
- Z wzajemnością. - mrugnąłem do niej. - Jak kostka? Boli?
- Już mniej i opuchlizna zeszła.
- Widzisz? A ty wątpiłaś w moje umiejętności. - droczyłem się.
- Nigdy! - zaoponowała ze śmiechem.
Pocałowałem ją w czoło i wygrzebałem się z rozwalonej pościeli.
- Gdzie idziesz? - zagadnęła.
- Ogarnąć się, a potem zrobić śniadanie. Wykończyłaś mnie wczoraj.
Znowu
się zaczerwieniła. To słodkie, ale wkurzała mnie myśl, że ciągle tak
się mnie wstydzi. Przecież przeszliśmy razem więcej, niż niejedna para
przez całe swoje życie. Posłałem jej więc zirytowane spojrzenie, które
nie do końca wyszło, ponieważ szeroki uśmiech nie schodził mi z ust.
Pochyliłem się i oparłem dłonie po obu stronach jej bioder, tak że nasze
twarze znajdowały się na równej wysokości.
- Nie wstydź się. Nie mnie.
Cmoknąłem ją w czubek nosa, podniosłem się zwinnie i ruszyłem w stronę łazienki, wyobrażając sobie jej zdezorientowaną minę.
***
*Emma*
Ogarnęłam
się i pokuśtykałam na dół, starając się skakać na prawej nodze, żeby
nie urazić lewej kostki. Zatrzymałam się przy wejściu do kuchni. Była
niewielka, ale całkiem przestronna, utrzymana w odcieniach bieli i
kawowego brązu. Oparłam się o gładki, drewniany blat, wpatrując się w
Chrisa. Miał w uszach słuchawki i lekko kiwał głową w rytm muzyki, a
jego grzywka podskakiwała wesoło. Stał do mnie tyłem, dając mi doskonały
widok na szerokie, wyrzeźbione ramiona i umięśnione plecy. Przez jego
łopatki przebiegały świeże, pojedyncze zadrapania. O kurde, to ja mu to
zrobiłam? Poczułam jak pieką mnie policzki. Odetchnęłam głęboko i
podeszłam do niego, oplatając jego brzuch ramionami. Wzdrygnął się i
zdjął słuchawki. Chyba go zaskoczyłam.
- Przepraszam. - wymruczałam z ustami przyciśniętymi do jego nagich pleców.
Rozluźnił
się i obrócił do mnie przodem. - Ja... Nie jestem przyzwyczajony do
nagłego dotyku. Zboczenie zawodowe. - przyznał z zakłopotaniem.
- W porządku. - Uśmiechnęłam się lekko. - Co tam pichcisz?
- Aktualnie kawę, bo nic innego nie ma.
- Jesteś jak jakiś robot, skoro nawet nie jesz.
Parsknął
śmiechem. - Po prostu zazwyczaj nie mam czasu na gotowanie, więc jadam
na mieście. A teraz zabieram cię na śniadanie, zbieraj się.
- Chris... - zaczęłam. Rozniesie mnie, jeśli nie zadam tego pytania.
- Hmm?
Złapał
mnie za uda i podniósł tak, że trzymał mnie na wysokości bioder.
Spojrzałam mu w oczy. - Mamy jakieś szanse? - wydusiłam w końcu.
Spoważniał,
a rozbawienie w jego oczach zastąpił ból. - Ciągle ode mnie uciekasz. -
powiedział cicho. - A ja już nie mam siły cię gonić.
Jego szczerość sprawiła, że moje serce rozleciało się na kawałeczki. Okropnie go zraniłam. Zraniłam nas oboje.
- Uciekałam, bo bałam się, że cię stracę... Wiem, to pokręcone.
-
Nie, rozumiem. - Chris skinął głową. - Boisz się, ale ja też się boję.
Może tego nie okazuję, ale boję się każdego pieprzonego dnia odkąd cię
poznałem. Boję się, że kiedy cię widzę, widzę cię po raz ostatni. Nigdy
czegoś takiego nie czułem, Emma. Nigdy. Ale... chcę to czuć dalej. Chcę
cię kochać. I będę to robić najlepiej jak potrafię, jeżeli mi
pozwolisz...
Nie wiedziałam, że płaczę, dopóki
Chris nie starł mi łez z policzków. Objęłam go ramionami i wtuliłam
twarz w jego szyję. Moim ciałem wstrząsnął gwałtowny dreszcz.
- Nie chcę uciekać. Kocham cię. - zaszlochałam żałośnie. - Przepraszam...
Przytulił
mnie mocniej i poczułam jak się rozluźnia. Nasza sprawa nie jest
przegrana. I choćby wszystko się sypało, nigdy nie będzie, dopóki łączą
nas tak silne uczucia. Czasami miłość nie wystarcza, do zbudowania
zdrowego związku, ale z całych sił wierzyłam, że nam się uda. Muszę
przestać uciekać i stawić czoło rzeczywistości. Szczęście nie przychodzi
samo, jeżeli nie wyjdzie się mu na przeciw.
___________________________
Hej! Masakra, napisałam już dwadzieścia rozdziałów! Kiedy to zleciało?! Ja się pytam kiedy!
Mam nadzieję, że się cieszycie - Emma wróciła do Chrisa i zapowiada się całkiem ładny nowy początek haha :D Czekam na Wasze pytania i komentarze!
Do następnego,
Little M. <3
Ps. Następny rozdział przewiduję na poniedziałek bądź wtorek za tydzień (wyjeżdżam i nie wiem konkretnie kiedy wracam xD)
---
Kontakt: wattpad - MaryAnne001130
Super!!! :D chcialabym zeby Emma po jakims czasie dowiedziała sie ze jest w ciazy :D
OdpowiedzUsuńBez spoilerowania mogę od razu powiedzieć, że do takiej sytuacji nie dojdzie. Historii z ciążami etc jest już milion i wszystkie są jednakowo (wg mnie) beznadziejne xD nie zamierzam się powtarzać i chciałabym jednak zachować to opowiadanie w katalogu tych 'z akcją' a nie tych o szczęśliwych rodzinkach ;) dzięki za kom :))))
UsuńLittle M.
No to by było mega fajne. Jestem ciekawa jak by zaragowal Chris :D
OdpowiedzUsuńNie chce być nachalna ale kiedy będzie kolejny dział? Już się nie mogę doczekać, a jeszcze to mnie tak wciagnelo że w w dniu opublikowania myślę tylko o tym ':D
OdpowiedzUsuńSzczerze, nie wiem. Postaram się coś dodać do końca przyszłego tygodnia, bo potem znowu wyjeżdżam. :)
UsuńLittle M.