8 października 2016, Nowy Jork
*Emma*
Przewróciłam
się na bok i nakryłam głowę poduszką. Od piętnastu minut wkurzona Sam
wali w drzwi mojego mieszkania. Minął tydzień. Pieprzone siedem dni.
Najgorsze siedem dni mojego życia. Przez te siedem dni nie zrobiłam nic. I mówiąc
nic mam na myśli...zupełnie nic. Nie chodziłam na uczelnię, nie
odbierałam telefonów, nie logowałam się na portalach społecznościowych.
Kiedy dzwoniła Sam lub Aiden czekałam aż komórka przestanie brzęczeć, a
następnie pisałam krótkiego esemesa, że jestem chora i muszę siedzieć w
domu. Aiden mi uwierzył i życzył szybkiego powrotu do zdrowia. Na
początku Sam tez mi wierzyła, wysyłała e-mailem notatki i najważniejsze
fragmenty wykładów, które nagrała na dyktafon. Jednak kiedy wczoraj
znowu nie odebrałam, zaczęła coś podejrzewać i przyszła tutaj.
Przestraszy się jak mnie zobaczy. Roztrzęsioną kupkę nieszczęścia
zawiniętą w ogromny puchaty kocyk. "Sama jesteś sobie winna. Zerwałaś z
nim idiotko." - odezwał się ironicznie głos w mojej głowie. Tak, to
prawda, zerwałam. Zostawiłam Chrisa, faceta, którego kocham tak mocno,
że każdy oddech bez niego boli. Nie, nie boli. To uczucie, jakby ktoś
położył mi na piersi jakiś ogromny ciężar, który uciska płuca, nie
pozwala zaczerpnąć powietrza. Zamiast serca czułam tylko potworną
pustkę. Każdy dzień z tych siedmiu wyglądał tak samo jak jego
poprzednik. Leżałam i płakałam, siedziałam i płakałam, generalnie ciągle
płakałam. Niesamowite, że mój organizm naraz potrafił wytworzyć tyle
hektolitrów łez. Tak było do dzisiaj, kiedy się obudziłam, nie czując
nic. Zawładnęły mną samotność i zobojętnienie. Przestałam czuć...
- Davis do jasnej cholery! Otwórz te drzwi! - wydzierała się Sam. - Co ty wymyśliłaś?! Wiem, że nie jesteś chora! Emma!
Ona
stąd nie pójdzie. Znam ją dłużej niż nie znam. Są dwie opcje: albo ją
wpuszczę i będę musiała wysłuchać kazania o optymizmie życiowym albo
tego nie zrobię i narażę swoje drzwi na szwank bo Sam jest zdolna do
wszystkiego. Nawet jeśli "wszystko" oznaczałoby wezwanie policji i
wciśnięcie im kitu, że próbuję się zabić i trzeba mnie ratować. Tak czy
siak, ona tu wejdzie i kazanie dostanę, więc chyba lepiej szybko mieć to
z głowy. Z ciężkim westchnieniem zwlokłam się z kanapy i przetarłam
twarz dłońmi. Wyglądałam okropnie, co świetnie wpasowywało się w mój
nastrój. Byłam blada, ubrana w starą bluzę, włosy miałam rozczochrane, a
pod oczami rysowały się wyraźne cienie. Tak jakby szczęśliwa, pełna
energii dziewczyna sprzed tygodnia przestała istnieć i zastąpiła ją
zupełnie inna osoba. Niepewnie podeszłam do drzwi, przekręciłam górny
zamek...
- Emma! Wreszcie! - Sam z impetem
otworzyła szerzej drzwi i wtargnęła do środka w otoczce ostrych,
seksownych perfum. Śliczna i ekstrawagancka, jak zawsze. Ciemne włosy z
fioletowym sombre spięła w wysoką kitkę za pomocą wielkiej kokardy.
Miała na sobie obcisłe metaliczne spodnie, żarówiaście różową bluzkę na
ramiączkach, skórzaną kurtkę i co najmniej piętnasto centymetrowe szpilki. Na
jej nadgarstkach pobrzękiwała niezliczona ilość bransoletek, które
kompletowały się z okrągłymi kolczykami. Zmarszczyła zgrabny nosek,
uważnie przesuwając po mnie wzrokiem. Obserwowałam jak wyraz jej twarzy
zmienia się z wściekłego na zdumiony, a następnie pełen niedowierzania.
- Cześć Sam. - zaczęłam cicho, nerwowo owijając końcówkę splątanego warkocza na palcu.
-
Coś ty ze sobą zrobiła Emma? - wydukała przyjaciółka. - Jadłaś coś w
ogóle przez ten tydzień? Wyglądasz strasznie! Tylko mi nie mów, że
wpadłaś w anoreksję! Przecież ty schudłaś przez pół! A te sińce pod
oczami? Co się z tobą do jasnej cholery dzieje? - wyrzuciła z siebie
jednym tchem. Delikatność raczej nie była jej mocną stroną. Oparła
dłonie na szczupłych biodrach i spojrzała na mnie wyczekująco.
Wzruszyłam ramionami. Jedzenie było ostatnią rzeczą, o której ostatnio myślałam. - Zerwałam z Chrisem. - wydusiłam.
-
No i? - Uniosła brwi. - Połowa światowej populacji to mężczyźni, jak
nie on to będzie inny. Poza tym sama mówiłaś, że się wam nie układa. I
sama z nim zerwałaś. Nie bardzo rozumiem czemu w takim razie wyłączyłaś
się z życia. - naciskała. No tak, dla niej to było proste. Zawsze była
znana jako łamaczka męskich serc. Lubiła chłopców...ale nie na długo,
szybko się nudziła stałymi związkami.
- To skomplikowane. - ucięłam.
-
Skomplikowane, nie skomplikowane, musisz się ogarnąć dziewczyno! Jeśli
uważasz, że zerwanie było błędem, wyjaśnij to z nim i po sprawie.
- Nie. Nic nie rozumiesz Sam.
-
Jasne, że nie! Jak mam rozumieć, skoro przestałaś ze mną rozmawiać! -
zawołała, wyrzucając ręce nad głowę. - Kiedy poznałaś tego faceta
zupełnie się zmieniłaś! Nie ma już normalnej Emmy. Jest albo szczęśliwa
do porzygania Emma, albo Emma, która nie widzi sensu życia!
-
Bo on jest sensem mojego życia! Kocham go, tak trudno to zrozumieć?!
Tak, mamy problemy, cała nasza relacja jest porąbana, ale nadal go
kocham!
- To po co z nim zrywałaś?!
-
Nie wiem... Nie wiem, nie wiem... Boże, tak bardzo nie wiem... -
Urwałam, czując, że głos mi się załamuje. Schowałam twarz w dłoniach.
-
Emma... - Sam objęła mnie ramieniem. - W porządku, nie musisz nic
więcej mówić. Jeśli ci na nim zależy, odzyskaj go. To nie jest nie do
zrobienia... - dodała łagodniej.
Pokręciłam głową. -
Nie Sami, ja ciągle uciekam... Gdy tylko pojawi się problem daję nogę.
Nie mogę tak ciągle mieszać. Lepiej mu będzie beze mnie...
-
Jasne. - rzuciła ironicznie. - Typowy tekst osoby, która się boi, więc
swój strach usprawiedliwia dobrem drugiej strony. Serio, przerabiałam to
Emm. Spójrz na to tak: nie masz nic do stracenia. Nic. A możesz zyskać.
Przemyśl to. - Poklepała mnie po plecach. - I jutro widzę cię na
zajęciach, jasne? - spytała wstając.
- Tak. - Uśmiechnęłam się słabo. - Dzięki Sam.
-
Możesz na mnie liczyć. Zjedz coś. To nie jest prośba, tylko rozkaz i
lepiej posłuchaj bo inaczej wepchnę ci żarcie do gardła jak tuczonej
gęsi. - Zagroziła.
Mimowolnie parsknęłam śmiechem. - Dobra, dobra! Zrozumiałam.
- Mam nadzieję. Do jutra?
- Do jutra. - przytaknęłam, ściskając ją na pożegnanie.
Po
wyjściu Sam złapałam za telefon i wybrałam numer Aidena. Zdecydowanie
potrzebowałam wsparcia, w trochę delikatniejszej wersji.
***
-
Domyśliłem się. - powiedział spokojnie Aiden, gdy skończyłam opowiadać o
Chrisie. Jakieś pół godziny temu wpadł do mnie z wielką pizzą, czterema
różnymi czekoladami, butelką pepsi i najlepszymi przyjacielskimi
ramionami na świecie. Odkąd przyszedł siedziałam przyklejona do jego
piersi i najpierw wylałam na niego kolejne sto litrów łez, a kiedy
wreszcie ich brakło, przemogłam się do wyduszenia całej historii.
- Jak? - wymamrotałam, pociągając nosem.
-
Blake rozstawiał wszystkich po kątach jeszcze bardziej niż zwykle,
wydzierał się o byle co, no a ty nie dawałaś znaku życia. Dodałem dwa do
dwóch.
Powoli skinęłam głową. - Nie myśl, że cię olałem. Po prostu stwierdziłem, że wolisz być sama, chcesz przemyśleć to wszystko.
-
Daj spokój Aidy, nie pomyślałabym tak. - zaoponowałam. - Dzięki, że
przyszedłeś.
Uśmiechnął się lekko. - Do usług księżniczko. Wiesz, że
przyjdę o każdej porze dnia i nocy jeśli będziesz mnie potrzebować. -
zapewnił oficjalnie.
- Boże, jak ja cię kocham. Naprawdę.
-
Ja myślę. - zaśmiał się. - Emma? - Uniosłam brwi pytająco. Aiden wziął
głęboki oddech, a na jego czole pojawiła się mała zmarszczka, jak gdyby
się nad czymś zastanawiał. - Emma... - powtórzył. - Słuchaj... Czemu go
zostawiłaś? Przecież to jasne, że go kochasz. Czy on...cię skrzywdził? - wydusił w końcu.
- Nie Aiden. Nie skrzywdził mnie. Zostawiłam go ze
strachu, że go stracę. Wiem, to bez sensu.
- Nie...
To ma dużo sensu... - wyszeptał, a w jego oczach mignął błysk
zrozumienia i jakiegoś ogromnego smutku, skrzywdzenia, który zniknął tak
szybko jak się pojawił.
- Nie musisz mówić... - zaczęłam, podejrzewając o czym właśnie pomyślał.
-
W porządku. Dawno powinienem ci o niej opowiedzieć. - Potwierdził moje
niewypowiedziane przypuszczenia, a jego twarz na powrót przybrała
zbolały wyraz. - Poznałem Sofię jeszcze jako dzieciak. Byliśmy
przyjaciółmi na dobre i złe. Bawiliśmy się razem w piaskownicy,
łaziliśmy po drzewach, później razem poszliśmy do szkoły. Spędzałem z
nią każdą wolną chwilę. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że to nie
przyjaźń...nie tylko przyjaźń. Wyznałem jej swoje uczucia, w końcu nigdy
nie mieliśmy przed sobą tajemnic. Zostaliśmy parą mając zaledwie po
piętnaście lat. Cóż, takie "związki" - zrobił z palców cudzysłów. -
zwykle nie trwają długo, ale nasz przetrwał. Jakoś niedługo później
okazało się, że Sofia cierpi na raka płuc. Wczesne stadium.
Chemioterapia miała załatwić sprawę. Już wtedy chciała ze mną zerwać,
mówiąc, że tylko będę przez nią cierpieć. Nie chciałem o tym nawet
słyszeć. Uparcie siedziałem przy jej łóżku, mimo, że się do mnie nie odzywała. Nieraz kazała pielęgniarkom wywalić mnie z pokoju. Wtedy
siedziałem pod salą. Trwało to póki nie zrozumiała, że nigdy jej nie
zostawię. Wspierałem ją przez cały okres choroby. Walczyła i wygrała.
Była zupełnie zdrowa. Do czasu, miesiąc przed egzaminami końcowymi w
szkole średniej. Zaczęła się bardzo źle czuć. Okazało się, że choroba
wróciła, co gorsza z przerzutami na większość organów. Lekarze zakładali
ręce. Diagnoza była jednoznaczna, zostało jej kilka tygodni życia.
Kiedy się dowiedziałem mój świat się zawalił. Wyrzucili mnie ze szkoły,
do egzaminów nawet nie podszedłem, ale nie żałuję. Spędziłem ten czas z
Sofią. Gdy była tak słaba, że nie mogła mówić, siedziałem i trzymałem ją
za rękę. Po prostu byłem. Oboje wiedzieliśmy, że nie ma opcji, że
odejdę. Tydzień przed śmiercią poprawiło jej się. Ożywiła się,
rozmawiała, żartowała. Wtedy się oświadczyłem. Przez kilka godzin
byliśmy po prostu szczęśliwą parą. Tego samego dnia wieczorem zapadła w
śpiączkę i już się nie wybudziła. - Odetchnął głęboko i ukradkiem otarł
oczy. Potrafiłam tylko wpatrywać się w niego w milczeniu. Wiedziałam, że
jego dziewczyna nie żyje, ale nie podejrzewałam, że tyle oboje
wycierpieli. To musiało być straszne, świadomość, że ukochana osoba
umiera, a on nie jest w stanie nic z tym zrobić. - Emma nie
opowiedziałem ci tego, żebyś teraz siedziała smutna. Przesłanie jest
takie, że jeśli kogoś kochasz nie ważne ile czasu z nim spędzisz, tylko
że spędzisz go z tą osobą. Tydzień, miesiąc, rok, a może całe życie?
Tego nikt nie wie. Wiadomo, że im dłużej, tym lepiej, ale nie zawsze
wszystko idzie po naszej myśli. Jestem wdzięczny, za ten jeden dzień,
kiedy miałem moją Sofię z powrotem, uśmiechniętą i rozgadaną. Ty możesz
mieć Chrisa o wiele dłużej. - Zakończył.
- Tak, ale...on się naraża, a ja nie mogę tego znieść. - wyszeptałam, patrząc mu w oczy.
-
Wiem. Ale pomyśl, że równie dobrze mógłby być nudnym księgowym, spaść
ze schodów i połamać sobie kręgosłup. Prawdopodobne? Jasne, że tak. Nie
zakładaj najgorszej opcji, tylko naucz się cieszyć każdą sekundą, którą z
nim spędzisz. Nie pozwól żeby strach był silniejszy od twoich uczuć do
niego.
Aiden miał rację. Mogę uciec od Chrisa, ale
nie ucieknę od własnych uczuć i pragnień, a im dłużej z nimi walczę, tym
więcej czasu marnuję, wiedząc dobrze że i tak nic nie ugram.
Przytuliłam się do przyjaciela bez słowa. Oparł brodę na czubku mojej
głowy i wzmocnił uścisk. Kocham Aidena, za jego szczerość i za to, że
zawsze daje z siebie sto procent albo nawet sto dwadzieścia. Jest
niesamowitym facetem i to okropnie niesprawiedliwie, że właśnie jego
życie wybrało na swoją ofiarę. Zadało cios poniżej pasa, a on i tak
pozostał tak samo wartościową osobą jaką był. Cierpienie go wzmocniło,
ale też pozostawiło wiele ran w jego sercu, które być może nigdy się do
końca nie zagoją. Jedno jest pewne, muszę się wygrzebać z ogromnego dołu
własnych lęków i zacząć żyć na serio. Nauczyć się bycia na sto procent.
***
Przemierzałam
Manhattan spokojnym krokiem, a październikowy, zimny wiatr rozwiewał mi
włosy. Szłam ze spuszczoną głową, wsłuchując się w ciche szuranie
gumowych podeszw trampków po betonowym chodniku. Nowy Jork jak zwykle
tętnił życiem. Tutaj czas pędzi ze zdwojoną prędkością, nie zatrzymuje
się, nie ogląda wstecz, po prostu ciągle brnie do przodu. Uniosłam głowę
i przebiegłam wzrokiem po monumentalnych, szklanych wieżowcach, których
szczyty tonęły w jesiennym błękicie nieba. Pewnie każda inna osoba na
moim miejscu przystanęłaby, żeby w zachwycie przyjrzeć się jak promienie
słońca odbijają się od lustrzanych szyb, jak liście barw kamieni
szlachetnych wirują nad głowami wiecznie spieszących się przechodniów.
Ja jednak wbiłam wzrok w buty i przyspieszyłam kroku.
Wstałam dzisiaj
wcześniej, a że wykłady zaczynają się w południe, postanowiłam, że
przejdę się piechotą. W końcu po tygodniu siedzenia w domu trochę
świeżego powietrza nie zaszkodzi. Nagle moją uwagę przyciągnął ostry
pisk opon. Pewnie znowu jakiś kretyn nie zahamował na czas. Tutaj takie
odgłosy to norma, jednak za każdym razem gdy je słyszę, wracam myślami
do wypadku mamy. Zginęła właśnie przez takiego kretyna, który nie
zahamował na czas. Otrząsnęłam się z przykrych myśli i przeniosłam wzrok
na przeciwną stronę ulicy. Mój puls przyspieszył gwałtownie, jeszcze
zanim na dobre zdałam sobie sprawę z jego obecności. Wyglądał
świetnie. Jak zwykle cały na czarno, w skórzanej kurtce, dopasowanych
jeansach i okularach przeciwsłonecznych. Niósł kask, niedbale opierając
go o biodro. Nie był sam. Koło niego szła dziewczyna, jakby żywcem
wyjęta z okładki Vouge'a. Wysoka, o idealnej figurze, naturalnie opalonej
karnacji i sięgających pasa ciemnych włosach. Od razu rzucało się w oczy
jej latynoskie pochodzenie. Miała na sobie spódnicę ledwo zakrywającą
tyłek, kozaki na szpilce, w których prawie dorównywała Chrisowi wzrostem
i wściekle czerwoną kurtkę. Nie wiem co zrobiło na mnie większe
wrażenie, to, że jest taka śliczna, czy fakt, że obejmowała ramię
Chrisa. Chyba mu to nie przeszkadzało, bo oboje byli w świetnym humorze.
Zacisnęłam zęby i zamrugałam kilkukrotnie, żeby odgonić łzy. Zabolało.
Nie sądziłam, że tak szybko się pocieszy. Ale sama jestem sobie winna...
Narobiłam strasznych głupot, a teraz już nie da się niczego naprawić.
Świat zaczął rozmazywać mi się przed oczami. Zamienił się w rozmytą,
kolorową plamę, by po chwili znów nabrać ostrości. Szybkim ruchem
otarłam policzki i pospiesznie skręciłam w boczną aleję, tym samym
wybierając dłuższą drogę. Wszystko jest lepsze, niż patrzenie na
ukochaną osobę z kimś innym. Szczęśliwą z kimś innym. Poprawiłam torbę
na ramieniu i energicznym krokiem ruszyłam w kierunku uczelni.
-
Uwaga! - Zanim załapałam, co się dzieje, poczułam mocne uderzenie, a
następnie kolejne - o chodnik. Przed oczami mignęły mi kolorowe rolki. -
Cholera przepraszam! Nic ci nie jest? - Tego już było za wiele.
Podniosłam torbę i szybko się pozbierałam, ignorując wyciągniętą w moim
kierunku dłoń w czarnej rękawiczce odsłaniającej palce. Odbiegłam
najszybciej jak potrafiłam, jednak tym razem nie byłam już w stanie
zahamować łez.
___________________________________
Hej! Mam nadzieję, że rozdział się podobał (tym razem z perspektywy Emmy) i opłacało się na niego czekać :) Jak zwykle czekam na Wasze komentarze, jestem mega ciekawa co myślicie! :D
Have a nice day!
Little M.
Jesteś mega super pisarka, jak czytam Twojego bloga to się rozklejam i płacze razem z Emma 😢 mam nadzieję że wszystko się wyjaśni i będą razem 😔 nie mogę przeżyć ich rozłąki. Mam też nadzeje ze to nie jest Chrisa kolejna dziwka bo inaczej się załamie 😔 czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i mam wielką prośbę żebyś dodawana trochę częściej kolejne działy 😁👌
OdpowiedzUsuńAwww dziękuję! nie sądziłam, że ta historia tak kogoś wciągnie :') staram się dodawać rozdziały co tydzień, ale nie zawsze się udaje - brak weny, nieskończona korekta itp a myślę że jednak wolicie przeczytać dopieszczoną wersję a nie tą "na szybko" ;D
UsuńLittle M.
Jestem ciekawa ciągu dalszego czy oni będą razem ? Czy Chris wszystko wytłumaczy Emmie ? Czy Emma się pozbiera wkonicu ? Mam tyle pytani
OdpowiedzUsuńJa jestem typem człowieka któremu ciężko znalesc coś do czytania bo to za nudne to już czytałam to do kitu to nie w moim stylu a tu jednak tak mnie wciagnelo to opowiadanie . Jeśli mogłabym to czy byś mi podała swojego Facebooka ? :D
Dziękuję za miłe słowa :* Bloga piszę pod pseudonimem i nie chcę podawać tu nigdzie swoich prawdziwych danych, ale jeśli chcesz to możesz wysłać mi wiadomość prywatną na wattpadzie na MaryAnne001130 ;)
UsuńLittle M.
Super!!! :D czekam na kolejna czesc :)
OdpowiedzUsuńKolejna część w obróbce, będzie niedługo :D
UsuńLittle M.