niedziela, 4 grudnia 2016

Rozdział 5 - Miasto, które nigdy nie zasypia

~Emma~

 - Hej, słyszałam że jedziesz dzisiaj z nami. - Do salonu weszła uśmiechnięta Sarah. Jest naprawdę sympatyczna i od razu ją polubiłam.
- Tak, Chris powiedział, że będzie fajnie.
- Pewnie, że będzie. Wyścigi są odjazdowe. Już się nie mogę doczekać, to będzie mój pierwszy samodzielny start.
- Nieźle. A wcześniej jeździłaś z Ethanem?
- Najczęściej tak, ale jak było bardzo dużo osób to mi nie pozwalał. - skrzywiła się.
- Rozumiem. Myślisz, że mogę wsiąść z Chrisem...?
- Jeśli pytasz czy to bezpieczne, to nie. Zawsze może się coś stać. Ale Christian jest świetnym kierowcą, ma niesamowitą technikę jazdy. Jeszcze nigdy nie przegrał.
- Wow. Chyba więcej dowiem się o nim od ciebie, niż od niego samego.
Uśmiechnęła się smutno. - Jest bardzo skryty, mówiłam ci.
- Zauważyłam. - westchnęłam cicho.
- No nic, skoro jedziesz, to trzeba cię przygotować. Pożyczę ci ubrania.
- Muszę jakoś specjalnie wyglądać?
- Jeśli nie chcesz wyjść na laika, to oczywiście.
- No dobra...
  Poszłam za Sarah do jej pokoju. Dziewczyna po chwili grzebania w szafie rzuciła na łóżko skórzane, obcisłe spodnie, top z dużym dekoltem i skórzaną, dopasowaną kurtkę z ćwiekami na kołnierzu. Podała mi jeszcze nieprzyzwoicie wysokie szpilki, również nabijane ćwiekami. Wszystko czarne. To raczej nie mój styl. Na pewno nie. Ale niech jej będzie, mogę przynajmniej przymierzyć. Przebrałam się i wyszłam z łazienki. Te ubrania są jak druga skóra, nawet po zapięciu kurtki będę wyglądać wyzywająco. Skrzywiłam się w duchu, szybko wyrzucając z głowy nieprzyjemne wspomnienia. To nie jest czas na rozpamiętywanie przeszłości.

  
- Czyli zdobędę tam szacunek, wyglądając jak dziwka? - spytałam żartobliwie. Przynajmniej tak starałam się brzmieć, choć wcale nie było mi do śmiechu. Twarze starych znajomych przemykały mi przed oczami... Nie, stop. Zamrugałam kilkakrotnie i z powrotem skupiłam uwagę na Sarah.
- Uważaj co mówisz, masz na sobie moje ciuchy. - ostrzegła z udawaną poważną miną. Zachichotałam. 
- Ej! Nie śmiej się!
- Prze-praszam... - wydukałam powstrzymując śmiech. - Nie jestem pewna, czy dobrze się w tym czuję... - dodałam spokojniej.
- Ale wyglądasz zajebiście.
- Nie wiem... Nie mogę ubrać jakiś botków i koszulki z mniejszym wcięciem?
- Emma, nie możesz wyjść na nudziarę! Zobaczysz, Chris będzie zbierał szczękę z podłogi. - zapewniła.
- Niech będzie... - Poddałam się z cichym westchnieniem.
- Ale się uśmiechnij. I wyprostuj. No, od razu lepiej, idziemy! - zarządziła wesoło i pociągnęła mnie w kierunku schodów. Biła od niej tak pozytywna energia, że sama się rozchmurzyłam. Może naprawdę będzie fajnie?
Zeszłyśmy na dół. Chłopcy już czekali, zawzięcie o czymś dyskutując.
- Halo, jesteśmy! - zawołała Sarah.
Przerwali sprzeczkę i spojrzeli na nas. Christian uważnie zmierzył mnie wzrokiem. W jego oczach dostrzegłam uznanie. - Świetnie wyglądasz, mała. Dobrze ci w czarnym.  
- Cóż za zaszczyt mnie kopnął. Dostać komplement od Christiana Blake'a, to przecież jak wygrać szóstkę w totka. - odparłam ironicznie. Czyżby te okropne ciuchy tak podbiły moją pewność siebie, czy może Chris przestał mnie tak bardzo onieśmielać? Chyba jedno i drugie, chociaż cholerne rumieńce rozlały się już po moich policzkach.
- Wreszcie to pojęłaś. Ale jak to mówią, lepiej późno, niż wcale.
Przewróciłam oczami i minęłam go w drzwiach do garażu. - Jedziemy czarną bestią? - wypaliłam.
- Czarną bestią, co? - Zaśmiał się. - Nawet do niej pasuje, aczkolwiek nosi już imię Lucy. - czule poklepał siedzenie motoru.
- Nazwałeś ścigacz Lucy? - spytałam zdziwiona. Kiwnął głową - Dla mnie i tak pozostanie czarną bestią. - mruknęłam wsiadając za nim.

***

Jechaliśmy przez bajecznie oświetlony Brooklyn. Mimo, że zbliżała się północ, było tu jasno, jak za dnia. Nowy Jork - miasto, które nigdy nie zasypia.
 Christian zjechał z głównej drogi i skręcił w sieć małych, krętych uliczek. Były ciemne i niczym się od siebie nie różniły, a co druga kończyła się ślepym zaułkiem. Jednak mój kierowca doskonale znał tę okolicę i wkrótce dojechaliśmy na miejsce.

Był to ogromny plac, wciśnięty między stare magazyny, w jednej z części Brooklynu, w które nikt o zdrowych zmysłach się nie zapuszcza. Podejrzewam, że nawet policja rzadko tu zagląda. Z prawego krańca placu wychodziła szeroka droga, której końca nie widziałam. Z obu jej stron zamontowano słupy z czerwonymi i zielonymi żarówkami oraz wielką tablicę-stoper. Wszędzie wokół powiewało mnóstwo kolorowych chorągiewek.
- To początek trasy wyścigu. - wyjaśnił Chris. - Chodź, przywitamy się z resztą.
Nie miałam nic przeciwko, kiedy wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę grupki mężczyzn. Przynajmniej do czasu.
- Blake! - Jakiś ogromny facet klepnął go w plecy i wymienili uścisk dłoni.
- Siema Ger.
- No no, Blake'y! Czyżby król toru znalazł sobie księżniczkę? - zapytał inny, skinhead z wytatuowanymi ramionami.
- W rzeczy samej, Rick. To jest Emma, moja dziewczyna.
Dziewczyna! Co on odwala?! Już miałam zaprzeczyć, ale mocno ścisnął mi rękę, jakby chciał poprosić, żebym tego nie robiła. Zacisnęłam zęby. Niech mu będzie.
- Cześć. - uśmiechnęłam się słodko i pozwoliłam, żeby Chris objął mnie ramieniem. Najwyraźniej odstawiamy teatr na całego.
- Ładna z niej laleczka. Fajna w łóżku? - zarechotał ten łysy.
Momentalnie się spięłam. Nie cierpię takich komentarzy na swój temat...
- A w mordę chcesz dostać? Przeproś ją. Natychmiast. - warknął Chris, z takim wyrazem twarzy, że skinhead pobladł.
- Przepraszam, przepraszam... - uniósł ręce w obronnym geście. - Co ty taki drażliwy...
Chris tylko spiorunował go wzrokiem i facet momentalnie umilkł. No, no. Widać, że się go boją. Nie ma jak uciszyć stado prostackich pakerów jednym spojrzeniem. Podziwiam.
- Dzięki... - szepnęłam tak cicho, żeby tylko on usłyszał.
- Nie ma za co. Czasem trzeba im pokazać, gdzie ich miejsce. - powiedział ściszonym głosem i uśmiechnął się do mnie ciepło. - Chodźmy po numer startowy, zaraz będzie północ.
Chris podszedł do jakiegoś kolesia, podpisał się na liście i odebrał białą naklejkę z numerem 1.
- Nie zniszczysz sobie lakieru? - zachichotałam.
- Nope. Ma specjalnie przystosowany klej.
- Czemu chciałeś, żeby myśleli, że jestem twoją dziewczyną? - wypaliłam.
- Bo miałem nadzieję, że to ci oszczędzi chamskich komentarzy z ich strony.
- Och...
- Uwierz, leciały gorsze teksty. Zwiędłyby ci uszy.
- Ciekawych masz przyjaciół. - mruknęłam.
- Nie przyjaźnię się z nimi. - uciął. Po jego minie poznałam, że nie ma ochoty o tym rozmawiać, więc odpuściłam. 
Chris nakleił numer na boku ścigacza przez chwilę przesuwając po nim palcami. W końcu przeniósł wzrok na mnie i uśmiechnął się lekko. - Będziemy jechać bardzo szybko, a ja lubię ścinać zakręty, więc musisz się mocno trzymać. Ale tak, żebym mógł oddychać. - zaznaczył żartobliwie.
- Jak bardzo szybko? - spytałam, nagle przestraszona. Czułam jak zaciska mi się gardło. Na myśl o głupiej kolejce górskiej robiło mi się słabo, a wyścigi w środku nocy...? Na co ja się zgodziłam... Tyle, że już nie ma odwrotu.
- Bardzo. - Zasunął mi powoli kurtkę i podał kask. - Nie bój się, będzie fajnie. - uśmiechnął się, a w jego błękitnych oczach błysnęły iskierki podekscytowania. Jest w swoim żywiole. Stało się dla mnie jasne, że wyścigi to jego pasja.


- Tylko uważaj... - Ostatnie czego potrzebuję, to żeby musieli nas zeskrobywać z asfaltu.
- Spokojnie, nie jeżdżę od wczoraj. - Odgarnął mi z twarzy kosmyk, który wymknął się z kucyka i przyciągnął do siebie. Przytuliłam się do niego. Znowu ogarnęło mnie to cudowne ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Mogłabym się do tego przyzwyczaić...
- Uwaga! Wszyscy zawodnicy proszeni są o zajęcie miejsca na starcie! Wyścig zaczyna się za 10 minut! - krzyczał do megafonu ten ogromny facet. Chyba Ger. 
Niechętnie odsunęłam się od Chrisa. - Powodzenia.
- Nie dziękuję.
- Chcesz kopa w tyłek na szczęście?
- Wolałbym klapsa. - uśmiechnął się i zabawnie poruszył brwiami.
- Praktykujesz takie rzeczy? - Z trudem powstrzymywałam się od wybuchnięcia nerwowym śmiechem.
- Nie, ale z tobą mogę zacząć.
- Zboczuch! - Uderzyłam go w ramię.
- I kto to mówi? - prychnął.
- Ja.
- Nie jestem głuchy, mała.
- Wiesz, to też skutek uboczny podeszłego wieku, więc nie bądź taki pewien.
Pokręcił głową z rozbawieniem. - Ależ ty pyskata.
- Może troszkę.
- Troszkę bardzo. - mruknął ironicznie.
- No niech będzie. - ustąpiłam.
Chris podprowadził maszynę na linię startu. Zawodników nie było aż tak dużo, jak wydawało mi się wcześniej. Widocznie większość to kibice. Zapięłam kask i wsiadłam za chłopakiem na motor. Byłam jednocześnie przerażona i podekscytowana. Chris miał rację, mówiąc, że z nim nigdy nie jest nudno. Niedaleko nas zauważyłam Sarah i Ethana. Dziewczyna pomachała mi z uśmiechem. Odmachałam jej i z powrotem skupiłam wzrok na tablicy, odliczającej czas do startu.
- ...3...2...1... I START!!! - ryknął Ger.
  Chris ruszył gwałtownie i Honda szarpnęła do przodu. Pamiętałam, żeby nie obejmować go za mocno, więc zacisnęłam palce na jego kurtce i mocniej przyłożyłam kolana do boków ścigacza. Prędkość była porażająca. Wszystko rozmazywało mi się przed oczami, a serce podeszło do gardła. Cholera. Naprawdę jechał bardzo szybko. Za szybko. Nagle wziął ostry zakręt, tak, że prawie położył motocykl, a moją nogę od asfaltu dzieliły centymetry. Zacisnęłam mocno powieki. Miałam ochotę się rozpłakać, nie znoszę takich rozrywek i raczej nigdy nie polubię. Chris cały czas prowadził, nie dał się wyminąć ani na chwilę. Z łatwością manewrował motorem tak, żeby zajeżdżać pozostałym drogę. Nie mieli nawet szans się z nim zrównać. We wstecznym lusterku mignął mi czerwony BMW Ethana, ale Chris dodał gazu, i zniknął tak błyskawicznie jak się pojawił. Dopiero, kiedy chłopak zaczął zwalniać, dotarło do mnie, że przejechaliśmy linię mety. Wygrał, a jakżeby inaczej. Zatrzymał wreszcie tę swoją przeklętą maszynę i zdjął kask. Drżącymi palcami rozpięłam swój. W żyłach buzowała mi adrenalina, nie mogłam wydusić słowa.
- Wszystko dobrze, mała? - spytał Chris, pomagając mi zsiąść z motoru.
Nogi miałam jak z waty. Odruchowo przytuliłam się do niego ze łzami w oczach.
- Okay, rozumiem. Za dużo wrażeń. - dodał łagodnie i objął mnie, a drugą ręką poklepał po plecach.
Wzięłam głęboki oddech i odsunęłam się od niego. - Przepraszam...
- Hej, w porządku. - uśmiechnął się pocieszająco. - Są dwie opcje. Możemy iść na imprezę, albo wrócić do domu.
- Chodźmy na imprezę, potrzebuję kieliszka. - wymamrotałam.
Zaśmiał się. - Okay, mi też się przyda.
- Tylko się nie upij, bo ja nie umiem jeździć czarną bestią.
- Ja się nie upijam tak łatwo.
  Weszliśmy do małego klubu, mieszczącego się w piwnicy jednego z magazynów otaczających plac. 


Chrisa od razu dopadła grupka mężczyzn. Gratulowali mu, wymieniali uściski dłoni i poklepywali go po plecach. Uśmiechnęłam się pod nosem. Chłopak nie miał nic przeciwko temu poruszeniu wokół niego. Lubił być w centrum uwagi, podczas, gdy ja wolałam trzymać się z boku. Oparłam się o ścianę i cierpliwie czekałam, aż skończy ze swoimi fanami.
- Emma! - Sarah podeszła do mnie z wysokim kieliszkiem w dłoni.
- Hej! I jak ci poszło?
- Myślę, że jak na pierwszy raz naprawdę nieźle. Byłam dziesiąta na dwudziestu pięciu uczestników.
- Świetny wynik, Sar. Gratuluję.
- Dzięki. - uśmiechnęła się podekscytowana. - A tobie jak się jechało z królem toru?
- Cóż... Szybko.
Zaśmiała się. - Nie wydajesz się być zachwycona.
- Po prostu dalej jestem w lekkim szoku. Wiesz, trzy dni temu po raz pierwszy w ogóle jechałam na motocyklu.
- Och, no to faktycznie skoczyłaś na głęboką wodę.
- Chyba tak.
Tymczasem wrócił do nas Chris. - Skończyłeś już rozdawać autografy? - spytałam żartobliwie.
- Na szczęście tak. To wyczerpujące zajęcie.
- Z pewnością.
- Masz ochotę na drinka?
- Jasne.
Objął mnie ramieniem i poprowadził w stronę baru. - Coś konkretnego?
- Zdam się na ciebie. - Byłam pewna, że na alkoholu zna się lepiej ode mnie. Kiwnął głową i zwrócił się do młodego barmana.
- Proszę. - podał mi wysoki kieliszek. 
Upiłam mały łyczek. - Kuźwa, ale mocny. - skrzywiłam się.
- Bo to 90% wódki i 10% soku, a nie na odwrót jak w innych klubach.
Zachichotałam. - Czy ty próbujesz mnie upić?
Uniósł brwi. - A jaki miałbym mieć w tym interes?
- Myślę, że znalazłoby się kilka rzeczy.
- Boże, ależ ty bezpośrednia.
- Nauczyłam się tego od ciebie.
- Nie jestem dobrym wzorem do naśladowania.
To miał być żart, ale jego głos przepełniała szczerość. Naprawdę tak o sobie myśli? Spojrzałam na niego pytająco.
- Wracajmy już. Jest prawie 2 w nocy, a ty masz jutro szkołę. - szybko zmienił temat.
- W porządku.
Dopiłam drinka i poszłam z Chrisem pożegnać się ze wszystkimi jego nie-przyjaciółmi. W milczeniu wsiedliśmy na motocykl i ruszyliśmy, przedzierając się przez noc.

***

~Christian~

Dzisiejszy wyścig mogę dodać do tych wygranych. Świetnie mi się jechało. A Emma jak zwykle mnie zaskoczyła. Nie dość, że zgodziła się ze mną wsiąść, czego absolutnie się nie spodziewałem, to nawet na mnie nie nakrzyczała, że jeżdżę jak wariat i próbuję ją zabić. Okay, była w lekkim szoku, ale zważając na to jak bardzo jest niedoświadczona w tym wszystkim, i tak dobrze to zniosła.
  Zajechałem pod dom i zostawiłem Hondę w garażu. - Nie zasnęłaś? - spytałem żartobliwie.
- To mogłoby być niebezpieczne... - wymamrotała, ziewając. Była totalnie padnięta i miałem wrażenie, że zaśnie mi na stojąco. Zostawiłem kaski na szafce, a kluczyki wrzuciłem do kieszeni kurtki.
- Chyba trzeba cię położyć. - uśmiechnąłem się i delikatnie wziąłem ją na ręce. Objęła mnie ramionami, opierając głowę na moim barku.
Nigdy tak nikogo nie nosiłem. I nigdy nie zabrałem dziewczyny na wyścigi. Ani na randkę. I na pewno nigdy nie odczuwałem potrzeby, żeby którąś się opiekować. Co ona ze mną wyrabia...
Popchnąłem ramieniem drzwi do swojej sypialni i położyłem ją na łóżku.
- Nie idź... - wymruczała sennie, pewnie nawet nie świadoma, że to mówi. Westchnąłem cicho i ułożyłem się obok niej. Wtuliła się we mnie, a mi przez myśl przeszło, że nie spałem w ten sposób z żadną dziewczyną. Naprawdę traktowałem je bardzo przedmiotowo. No cóż... Nagle mój telefon zawibrował. Ethan. - No?
- Gdzie jesteś Blake? - rozbawiony przekrzykiwał muzykę.
- W domu.
- No co ty?!
- Eth, ile wypiłeś?
- Mało. - odpowiedział, przeciągając samogłoski.
- Właśnie słyszę. Kończę, bo Emma śpi i nie chcę jej budzić. Wracaj ostrożnie.
- Jasne stary! Narka!
Pokręciłem głową, gdy się rozłączył. Cały Ethan. Na co dzień opanowany i rozsądny, ale jak już imprezuje to na całego.

***

 15 czerwca 2016, Nowy Jork

~Emma~

- Hej, mała, już późno. - Ze snu wyrwał mnie głos Chrisa.
- Jeszcze chwilę... - jęknęłam.


- Okay, to twoja sprawa, że się spóźnisz na wykład.
- Och? - otworzyłam oczy i podniosłam głowę. Praktycznie leżałam na Christianie i wygląda na to, że przespałam tak całą noc.
- Jest po dziesiątej. - oznajmił.
- Cholera! Czemu mnie nie obudziłeś?! - zerwałam się z łóżka.
- Ale ja...
 Machnęłam na niego ręką.
***

 Mój szofer zaparkował przed uczelnią idealnie piętnaście minut przed rozpoczęciem zajęć. 
- Przyjadę po ciebie samochodem i weźmiemy od razu rzeczy z twojego mieszkania.
Całkiem wyleciało mi z głowy, że zgodziłam się z nim mieszkać. Z nim, Sarah i Ethanem. - To naprawdę konieczne? - spytałam ostatni raz, chociaż znałam odpowiedź.
- Kwestia bezpieczeństwa. - przypomniał. No tak.
- Na jak długo?
Wzruszył ramionami. Świetnie.
- Niech będzie. Kończę o siedemnastej.
- Wiem mała.
- Skąd? - uniosłam brwi.
- Po prostu wiem. 
Nienawidzę, jak zbywa mnie tym stwierdzeniem. - Muszę iść. Cześć.
- Miłego dnia, mała! - zawołał za mną. Pokręciłam głową z rozbawieniem i weszłam do szkoły.

*** 

_______________________________________________


Witam Was w ten mroźny (przynajmniej u mnie) grudniowy wieczór :)
Spodziewaliście się takich odpałów? :D Chris potrafi się dobrze bawić, a jak :D Sama bym się chętnie tak pobawiła :3 
Jestem ciekawa czy w tym wszystkim zwrócił ktoś z Was uwagę na kolejne przebłyski wspomnień z przeszłości Emm. Jeśli nie to zachęcam do poszukiwania, bo te drobne informacje niedługo wiele Wam wyjaśnią :) 
Standardowo zapraszam do komentowania i dzielenia się swoją opinią na temat opowiadania, bohaterów, albo mojej nieudolnej pisaniny :'D Rozdział 6 w przyszły weekend. 
Przesyłam duuużo ciepłych przytulasów bo tak zimno, że masakra😅
Do następnego <3
Little M.

PS. Bardzo Was przepraszam za dwukolorową czcionkę, nie mam pojęcia dlaczego taka jest ani jak ją naprawić XD Gdyby ktoś wiedział to proszę, napiszcie mi:')))



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz